16:37

ekhibicjonistyczne podsumowanie roku.

ekhibicjonistyczne podsumowanie roku.
Mój tajemniczy zeszyt nieśmiało wygląda spośród stosu innych. Właśnie minęła północ, nie pamiętam, kiedy poszłam spać przed jej wybiciem. Noc jest piękna, ale dzisiaj to bez znaczenia. Obudzę się i nadal będzie 30 grudnia, czas, by podsumować rok. 



     Imię: Maylet
Pierwsza kartka w zeszycie: Akcja Samorelizacja - czyli chodzę do najgorszego liceum na świecie, ale to nie powstrzyma mnie przed zdobyciem szczytu. Start: 1.01.2012

Tak, rok temu wszystko się zaczęło. Teoretycznie, zaczęłam żyć świadomie. Nie mam pojęcia, jak w jednej notce ująć te wszystkie dni. Mam wrażenie, że ten czas składał się z dwóch etapów - w trumnie i poza nią.

1. Odkryłam, że samodzielna nauka języków istnieje!  

  1. mój angielski nigdy nie był na takim poziomie, jak teraz. Mimo tego, że wiem, iż mogłam zrobić o wiele więcej, cieszę się - licząc na nauczycielkę z mojej szkoły i poziom, jaki reprezentuje (nadal przerabiamy książę z pierwszej klasy :) ) - moja rozszerzona matura byłaby nierealnym marzeniem. Nieco statystyki: 
  • dzięki etutorowi nauczyłam się 4501 słówek, 
wykonując przy tym 40824 powtórki.
  • skończyłam książkę przygotowującą do egzaminu gimnazjalnego (;x) 
  • przeczytałam 8 ambitnych bajeczek :) 
  • przeprowadziłam mnóstwo długich rozmów z najfajniejszymi obcokrajowcami na świecie! :)
2. Znalazłam język, który kocham i... porzuciłam go.


2. Zdobyłam mój pierwszy certyfikaaat! :))
3. Założyłam bloga!
4.Nauczyłam się analizy składów kosmetyków.
5. Dostałam się na konkurs z polskiego! :)
6. Rozpoczęłam zabawę w postcrossing <3 
8. Prawie przestałam czytać - przebrnęłam zaledwie przez 20 książek.
9. Porzuciłam fotografię.
10. Straciłam mojego P... 
11. W domu pojawił się K. [klik]
12. Upadłam na dno i... się od niego odbiłam.

Wiedząc o istnieniu samorealizacji powinnam osiągnąć więcej, prawda?  ;) To był dziwny rok - czas, w którym gimnazjalne przyjaźnie zaczęły bladnąć, a licealne miały nigdy się nie nawiązać; chwile, kiedy płakałam każdej niedzieli, bo nie chciałam tam wracać - wracałam. Kilka godzin tam, 30 minut drogi i dom, gdzie mogłam krzyczeć, znów płakać i zastanawiać się, dlaczego istnieją tak podłe nauczycielki - zobojętniałam. Różowa szkoła stała się tłem, a samorealizacja ucieczką. Czasem tylko przypominałam sobie, jak pani L. chciała udowodnić mi, że do niczego się nie nadaję i powinnam mnie obniżone wymagania, a pani S. upokorzyła mnie przy całej klasie, na samym początku, mówiąc, że nie potrafię czytać, chociaż nigdy w życiu tego nie słyszała. Wytrzymałam do wystawiania ocen, potem zmarł mój pies. Leki miały dać mu kilka lat życia - dostał kilka tygodni. Nigdy nie zapomnę dnia, w którym mnie opuszczał, deszczu, jaki padał i tego, że to on pocieszał mnie ostatkami sił. Nie wiem, co stałoby się ze mną, gdyby nie wakacje. Poznałam setkę ludzi, którzy mnie nie oceniali, spędziłam godziny na rozmowach z obcokrajowcami, usłyszałam milion wyznań i zawarłam znajomości, które trwają do dziś. Poza tym, podszkoliłam swój angielski, który też dostał kilka komplementów. :) Wróciłam do czytania, fotografowałam... Żyłam? Bez toksycznej szkoły. W końcu zdałam sobie sprawę, że jestem warta więcej niż słowa nic nieznaczących osób i wiecie... dopiero wtedy zaczęła się moja szeroko rozumiana samorealizacja. :) Bałam się powrotu do różowego psychiatryka, ale... Nie wiedziałam, że jestem tak silna, och, nie wyobrażacie sobie, jak bardzo! Tak, jest inaczej... Mam 5 i 4 z przedmiotu mojej ''ulubionej'' nauczycielki, nie obchodzi mnie zdanie innych i... Nagle przestałam być sama. Czasem nawet czuję się, jak przy mojej A. i wtedy mam głupawkę, ale wciąż muszę pamiętać, żeby się nie wyłączać - w końcu robiłam tak całe pół roku. Niedawno poznałam H. i choć nasza znajomość zakończyła się ostatniej nocy, a ja zaczęłam go nienawidzić... Nie żałuję. Udowodniłam sobie, że mogę spać po 4h, wysypiać się i w miarę normalnie funkcjonować, a On... Rozbudził we mnie wszelkie stłumione uczucia, nawet tę nienawiść. :) Już nie jestem obojętna, a prawie pewna, że gdyby nie On nie zdobyłabym się na taką szczerość. Nie był to najłatwiejszy rok, a jego pierwsza część prawie mnie zniszczyła, jednakże... Teraz wszystko będzie dobrze, bo ja to kontroluje, a nie inni.
Całkowity ekshibicjonizm. Tak, czuję się oczyszczona i w tym momencie chcę o wszystkim zapomnieć tudzież przebaczyć. Jest dobrze, całkiem dobrze. Kochany P. nigdy Cię nie zapomnę.

16:21

świat zwariował, a ja czytam.

świat zwariował, a ja próbuję się w nim odnaleźć, spędziłam w szkole czterdzieści cztery godziny, spałam dobre 25. odrabiałam lekcje, uczyłam się, a w nocy pisałam z H.(ave wifi!). kobieta, która rok temu prawie mnie zniszczyła, powiedziała, że mogę mieć piątkę z jej przedmiotu, oferując przy okazji bezinteresowną pomoc z bieżącym materiałem (spokojnie, poradzę sobie!), a z J zamieniłam więcej słów niż z nim wszystkimi przez cały rok, nawet kolorowe liście na drzewach wydawały się mieć intensywniejszą barwę. nie pytaj mnie, czy jest lepiej, bo... jest inaczej, po prostu. może w tym szaleństwie jest metoda? dziś przystanęłam, na chwilkę i wiesz co? to było straszne, nie pozwól mi się zatrzymać.

07:38

hej, Farlandio!

hej, Farlandio!

No, no, nie płacz, nie troskaj się, nie martw,
że tego mostu już nie ma -
my się jutro w Farlandii spotkamy...
Dziesięć tysięcy nieodebranych wiadomości. Spamu. Pogryziony, słomiany kot (chyba jego ulubiony), niewysłane pocztówki, wafle, kartki, zeszyty, waciki, wazelina, tusz, klej (nie, nie do rzęs), zaśmiecony laptop i przesłodzone, wegańskie perfumy - wszystko na jednym, małym biurku. 700 powtórek, -110 zł na koncie (komórkowym!), zniszczone włosy, dwa akwaria (tak, ktoś w nich mieszka) i szczenię. Nie wiem, gdzie jest Farlandia i nie umiem arabskiego (mimo to, czerwona róża wszędzie ma podobne znaczenie, prawda? Och, jest tak mało kreatywny!), ale wiecie co? Tydzień bez różowego psychiatryka wynagrodzi mi wszystko. O tak, nadrobię i - pójdę do przodu. Przez siedem dni nikt mnie nie zatrzyma. 
Nie lubię robić czegoś, czego nie potrafię, a interpretowanie wierszy zdecydowanie do tej kategorii należy. Obowiązkowy konkurs, błagam! Rozumiem, byłoby zbyt mało chętnych, a tak istniało prawdopodobieństwo, że w tej szkole egzystuje ktoś z neuronami, ale nie każcie mi zgadywać myśli autora, ani jego używek, proszę! Będę grzeczna, zacznę się uczyć niemieckiego, ale zostawcie mnie w spokoju, przecież muszę unikać porażek! Zostałam grzecznie na górze, mimo że piszący mieli zebrać się na holu, udając idiotkę (przecież i tak mnie za nią mają) usprawiedliwiłam się dyrektorce (<3) skąd się tu wzięłam. Nie, nie pozwoliła mi iść do domu, zrobiłam wielkie wejście, bo kazała mi iść do sali położonej w największej możliwej ode mnie odległości i... Test był głupi. Dlaczego Jednorożce nie przejdą po śladach poetów? Bo ich świat to tęczowa dolina! Wróciłam do domu zirytowana, uwierzcie. Bądź, co bądź - miałam trzecie miejsce w szkole. Nie planowałam tego, wiedziałam, jaki jest drugi etap i świadomość czytania wiersza przed komisją, interpretowania go, wcale mi się nie podobała! Na szczęście (a może nie?) przeżyłam i miałam 8 punktów na 10. Wystarczy. Najprawdopodobniej to za mało na rejon i dobrze, więcej nie chcę tego przeżywać. A teraz pora na porządki, na blogu też. :) Tydzień wolnego! <3

12:03

angielski i miseczka ryżu.

angielski i miseczka ryżu.
Dwa w jednym - pomoc i nauka. Brzmi fantastycznie, prawda? :) Wystarczy kliknąć TU, a potem grzecznie odpowiadać na pytania i notować nowo poznane słowa! Najfajniejsze? Każde kliknięcia zapełnia 'naszą' miseczkę ryżu, która potem trafia do potrzebujących.


Nie wiem, jak przetrwam następny tydzień, muszę nauczyć się dawać z siebie wszystko - od nowa.
Pies zjadł mój kabel od laptopa (tata naprawił!), a bateria postanowiła rozładować się wtedy, kiedy zaczęłam pisać notkę, no cóż.

13:03

Wakacje z angielskim. :D

Wakacje z angielskim. :D
 
Lubię piątki. Mimo, że wrzesień zbliża się ku końcowi, ja znów odniosę się do wakacji. Spokojnie, to przedostatni wpis.
Jak wiecie, języków uczę się trzech, oficjalnie, bo po niemiecku nie potrafię skleić prostego zdania ._. Ale, uwaga! Odkryłam niemieckie 'dlaczego ja?' i smutno mi, że nie rozumiem ich problemów :<

*Wakacje z językami - angielski, podsumowanie. :D
ilość dodanego słownictwa: 1145
ilość wykonanych powtórek: 4840
dyktando: 123 zdania
czytanie: bajeczki, a co! wiedzieliście, że mysz nauczyła Dumbo latania? 8 książeczek
inne: praktycznie codzienny czat z moimi obcokrajowcami, skończenie testów gimnazjalnych (tak, trzeba się cofnąć, żeby ruszyć do przodu) oglądanie TV.

Jestem zadowolona? Nie, mogłam więcej. Mało słuchania, to źle, bardzo, przecież w tym jestem najsłabsza! O hiszpańskim napiszę innym razem, w zbiorczym poście, nie mam siły liczyć fiszek, albo mi wstyd. Irytuje mnie nowy interfejs bloga, nie wspominając już o matce.

*mówiąc wakacje mam na myśli lipiec-sierpień. 

06:05

Wakacyjne podsumowania: książki, książeczki. Cz.1

Wakacyjne podsumowania: książki, książeczki. Cz.1
Pisałam, że odzwyczaiłam się od czytania, choć kiedyś sprawiało mi to tyle radości. Na szczęście nadeszły wakacje i wiele się zmieniło.
Cel: przeczytać 10 książek. Pal!
O mojej rozgrzewce, tu: [KLIK] Postanowiłam przybliżyć Wam kilka pozycji. ;-) Część kolejna niedługo. ;-) Dziś zabiorę Was na daleki wschód, do krainy tysiąca i jednej nocy ;-)

1. Arabska żona
''Wstrząsająca historia młodej kobiety, która poślubiła muzułmanina.
Dorota, uczennica szkoły średniej, poznaje Ahmeda, w którym zakochuje się bez pamięci.
 
Po pewnym czasie wyjeżdżają do jego rodziny. Tam ukochany, dotychczas niewidzący świata poza swoją Docią, pokazuje prawdziwe oblicze - znika na całe dnie z domu, nie interweniuje, gdy kobiety z jego rodziny dręczą żonę, okazuje się zazdrosny, nie stroni od rękoczynów. Dorota wiele znosi dla swojej miłości, w pewnym momencie jednak nie wytrzymuje..''

Książka ukazuje arabską mentalność, jak i codzienne życie w muzułmańskim kraju, przedstawione z perspektywy Polki, której przyszło się z tym wszystkim zderzyć. Zdecydowanie, wzbudza skrajne emocje - od radości, podziwu, nawet zazdrości... do złości, smutku, ironicznego śmiechu. Nie jest to książka wymagająca, wystarczy poświęcić jej kilka wieczorów, paradoksalnie do ilości stron. Czyta się szybko, gdyż napisana jest prosto, a żywa akcja wciąga. Pewnie, że polecam!

2. Tysiąc wspaniałych słońc
''Kronika trzydziestu lat historii Afganistanu i głęboko poruszająca opowieść o rodzinie, przyjaźni, nadziei i ocaleniu dzięki miłości. Osią fabuły rozgrywającej się w Afganistanie w ciągu ćwierć wieku, są dzieje dwóch kobiet, które zrządzeniem losu poślubią tego samego mężczyznę, despotycznego Rasheeda. Mariam ma zaledwie 15 lat, kiedy zostaje wysłana do Kabulu, by zostać żoną szewca. Druga bohaterka, ambitna i wykształcona Laila, w wyniku wybuchu bomby traci całą rodzinę. Po traumatycznych przejściach dochodzi do siebie w domu Rasheeda i Mariam. Stopniowo między kobietami rodzi się trudna przyjaźń.''
Chciałam się delikatnie zanurzyć, a utonęłam, całkowicie. Nie potrafię opisać swoich odczuć, ani ułożyć pięknych i mądrych zdań. Ta historia mną wstrząsnęła. Znacie to uczucie, kiedy czarne literki zamieniają się w prawdziwe obrazy, a po zamknięciu oczu widzicie ich, pełne lęku, twarze? Khaled Hosseni jest moim mistrzem i uwierzcie, książka jest arcydziełem. Jestem zachwycona, po prostu zachwycona! Wierzę, że na zawsze utkwi mi w pamięci. Miriam i Lajla. Nienawiść i Miłość. Poświęcenie. Strach. Łamanie praw kobiet... Współczesny Afganistan, tak wiele o nim słyszymy, a tak niewiele wiemy. Och, to lektura, która zasługuje na poznanie, naprawdę!

3. Chłopiec z latawcem

,,Historia przyjaźni dwóch afgańskich chłopców – Amira i Hassana, mieszkających w Kabulu. Amir jest synem bogatego biznesmena. Ich relacje rodzinne nie należą do łatwych – matka zmarła wydając chłopca na świat, Amir próbuje więc zrekompensować ojcu stratę, chcąc dostosować się do wszelkich jego wymagań. Chłopiec nieustannie jednak rozczarowuje ojca, nie spełniając pokładanych w nim nadziei.(...) Nie każdą krzywdę można jednak naprawić. W trakcie podróży pozna wstrząsające informacje na temat swojej przeszłości, będzie musiał się również zmierzyć z opuszczoną wiele lat wcześniej, niemal całkowicie zniszczoną ojczyzną.''
 Hosseni mnie nie zawiódł, a książka nie przypadkiem została nazwana bestsellerem. Uważam, że powinien przeczytać ją każdy. Autor skłania czytelnika do refleksji, zmusza do odpowiedzi na trudne, egzystencjalne pytania. Przypomina, co jest ważne i ważniejsze. Namalował przejmujący portret chłopca, którego największym marzeniem było uzyskanie aprobaty w oczach ojca. Amir pragnął poczucia przynależności i akceptacji tak bardzo, że stało się to impulsem do podjęcia pewnej desperackiej decyzji. Najwidoczniej, zapomniał o powtarzanych słowach przez tego, którego tak ceni. Wiele lat później, w Ameryce, dogania go afgańska przeszłość... Czysta formalność - polecam!

I ostatnia pozycja na dziś ;-) Teraz, zapraszam Was nieco bliżej, do przepięknej Japonii - świata gejsz!

4. Blond gejsza
''Starożytna japońska tradycja związana z pięknem, erotyką i seksem skrywa wiele tajemnic, które poznać mogą tylko nieliczni. Dla cudzoziemców są one w ogóle niedostępne. Kiedy Amerykanin Edward Mallory w obawie przed zemstą groźnego japońskiego księcia Kira-samy musi ukryć piętnastoletnią córkę w Herbaciarni Drzewa Wspomnień, Kathlene wkracza nagle w zmysłowy świat gejsz. W czasie kolejnych lat w herbaciarni będącej ekskluzywnym klubem gejsz Kathlene uczy się sztuki uwodzenia i zaspokajania potrzeb mężczyzn. Przygotowuje się także do rytuału "sprzedaży wiosny", czyli utraty dziewictwa''
Jeżeli masz ochotę na mocną, erotyczną bajeczkę o piętnastolatce, która nie potrafi zapanować nad sobą, gdy widzi jakiekolwiek mężczyznę - blond gejsza jest dla Ciebie! Nie będę się rozwodzić, nie warto, przeczytałam, nie dowiedziałam się niczego o japońskiej kulturze, a jedynie poznałam różnorodne określenia na tę samą część ciała, która równie dobrze mogłaby służyć za tytuł książki, gdyż niczego innego w niej nie ma. Przykre, autorka nieudolnie wmawia wszystkim, że kocha Japonię i jej kulturalne, a robi z gejsz prostytutki. Tyle ode mnie. Chcecie, przekonajcie się sami, nie polecam.

Znacie coś, lubicie? ;)

Uff, w końcu napisałam notkę. ;-) Jeszcze tylko jutro. Jestem totalnie zdezorganizowana i nie mogę doczekać się weekendu. Tym kończę tę ambitną notkę, bo mały stworek ciągnie kabel od laptopa. 

07:37

Jestę eurokobietą!

Jestę eurokobietą!
Dzisiejszy wpis na szybko. ;-) W końcu, po dwóch miesiącach oczekiwań, mogę pochwalić się moim pierwszym certyfikatem. :D



Eurokobieta to bezpłatny kurs informatyczny, który oferuje nam szkolenia z różnych dziedzin, szeroko rozumianego kierunku XXI wieku. To, jak wiele z nich wybierzemy, zależy od nas, gdyż obowiązkowe są tylko pierwsze trzy działy i jeden przez nas wybrany. 
Szkolenie wspominam miło, choć, wbrew pozorom, nie zawsze było łatwo, ale z pomocą przyszedł kochany A. i wyjaśnił pewnie obliczenia. 
Warto? Na pewno nie zaszkodzi, ładnie będzie komponować się z CV. Nie oszukujmy się, rynek pracy jest bezwzględny, a technologia jest jego nieodlącznym elementem.
Jedyną wadę (a może nie?^^) stanowi to, że dyskryminuję mężczyzn. A, więc, kobiety, do dzieła!

Jakoś tak... Nie byłam na rozpoczęciu. Nie, nie wierzę, że to znów się zaczyna. Nie, nie stęskniłam się. Nie, nie mam ochoty tam wracać. Jeszcze jestem spokojna, wiem, niedługo zacznę panikować. Nie mam planów na wrzesień, nie podsumowałam jeszcze wakacji, stąpam po kruchym lodzie. Zobaczymy, jak bardzo silna potrafię być, mimo tych wielu ''nie''. Idę zmyć hennę z pasemka, trzymajcie kciuki.

12:56

Chodź studiować na Harvardzie! :)

Chodź studiować na Harvardzie! :)

złe wspomnienia, lęki, żale... - wszystko wraca, znika wolność.nie pozwól mi upaść, proszę!




Kto marzył o studiach na jednej z najlepszych uczelni świata, łapka w górę! Moje ambicje spadły do najlepszego uniwersytetu w... Polsce. ;-) Serio, różowy psychiatryk wie, co robi, choć nie może zabrać mi jednego - uczucia, jakbym tam była. Gdzie? Na Harvardzie! ^_^ 

O medycynie, historii, fizyce, psychologii możesz dowiedzieć się od najlepszych wykładowców świata, bez opuszczenia kraju, a nawet pokoju. Warunek jest jeden: angielski! ;-) Za mną! [KLIK]   
Jeżeli jesteście zainteresowani, strona przybliża proces rekrutacji, ale błagam, kiedy będzie po wszystkim, przyślijcie mi pocztówkę! ^__^

+ Przez świadomość powrotu, jestem strasznie niespokojna i nie mogę na niczym się skupić, co definitywnie widać po notce. Wiem, że czeka mnie walka, choć dziewczyny z forum dały mi nadzieję, chcę, żebyście Wy potwierdzili, wtedy nic mnie nie zatrzyma. Otóż, chodzę do różowego psychiatryka, nad którym pieczę stanowi zła blond-królowa. Oznajmiła ona, że na maturze przedmioty rozszerzone mogę zdawać tylko te, jakie rozszerzone miałam, inaczej nie współgra to z godzinami wpisanymi na świadectwie. Zła kobieta nie ma racji, prawda? ;-)

16:25

Kavi?

Kavi?
Od śmierci P. minęły zaledwie dwa miesiące. To nie tak, że zapomniałamam, bo pamiętać będę zawsze. Nadal za nim tęsknie, choć przestał mi się śnić. Jestem po prostu słaba, nie wytrzymałam tej pustki w domu, chyba nie tylko ja. Tak, to egoistyczne.
Poznajcie Kavi'ego! 
Takie maleństwo wiozłam na kolanach prawie 2 tygodnie temu.


13 dni później...


Patrzcie, jak urosłem! :D

A teraz rzucę się na Ciebie i tym razem nie puszczę...

To taka mała bestia, łapie mnie za ręce, nogi i wsadza do pyszczka wszystko, co napotka. Jest straszliwie inteligentny, miałam na podłodze butelkę z wodą, przewrócił, ściągnął zakrętkę (zapomniałam zakręcić ._.) i zaczął z niej pić. ;-)

p.s Etap w etutorze za mną! W końcu.

13:33

Pomóż psiakom, zagraj w grę!

Pomóż psiakom, zagraj w grę!

Lubisz zwierzęta? Świetnie - im więcej osób, tym lepiej! (tak, to było pytanie retoryczne, jeżeli odpowiedź brzmiała 'nie', mały czerwony krzyżyk jest twym wybawcom) Każdy z nas może pomóc małym czworonogą, niewychodząc z domu i świetnie się bawiąc! Jak? Zagrać w grę! :)
Rejestrujemy się tutaj: [KLIK], wybieramy konkurs i walczymy o nagrody! :)) Pamiętajcie, liczy się ilość osób, więc udostępniajcie - facebook, blogi, forum, znajomi... Wszędzie!
Prawda, że nietrudne? Mały gest, mała pomoc, ale jednak... Pomoc.

Wybaczcie chaotyczność notki, ale nowy członek rodziny skupia na sobie całą moją uwagę. :)

11:50

jestę chemikiem - odżywka do rzęs.

jestę chemikiem - odżywka do rzęs.





Już sierpień, a moja lista wakacyjnych celów wciąż długa. Dziś jednak, wzięłam moje różowe łyżeczki, kilka produktów i przystąpiłam do ataku. ^__^

Odżywka do rzęs

Potrzebne składniki:
1. magiczny olej -> klik
2. wazelina kosmetyczna. (ja mam taką: klik)

Dlaczego?
   Ano dlatego, że olej rycynowy ma udowodnione doskonałe działanie, przyciemnia, wzmacnia i wydłuża. Nie, nie smażymy na nim frytek.  
Wazelina? Czy to jest...? Nie, to ropa naftowa. Serio, musiałam pobiegać po zagranicznych stronach, wysilić mój marny angielski, by upewnić się, że nie jest odzwierzęca. Okej, ropa naftowa na rzęsy? Yep, na rzęsy, na usta, pod oczy i na włosy, choć nie wszystkie lubią. Stosowałam pod oczy i tym sposobem mam dłuższe dolne rzęsy. :D

Jak zrobić?
 Zwyczajnie, tak, jak banalni są bohaterowie dzisiejszego odcinka. Użyłam pojemniczka po kremie mamy (czyszczenie alkoholem) i wrzuciłam (dosłownie! klejące i irytujące!) wazelinę do środka, dodałam olejek rycynowy i wymieszałam. 
Proste? Bardzo! W dodatku niski koszt i składniki dostępne od ręki. Jestem pewna, że będzie lepsze niż nie jedna drogeryjna odżywka, za miesiąc pochwalę się efektami. ^_^
Mądrzejsze koleżanki, nie wylecą mi rzęsy, prawda? :D 

P.S Cały dzień to nucę -,- 

13:54

A ja kocham... Onigiri ! ^_^

A ja kocham... Onigiri ! ^_^
Obskoczyłam wszystkie blogi, zrobiłam powtórki i jestem. Abdudu wyznał mi miłość, jutro wyjeżdżam i....lubię go! Mimo tego, że teraz 3/4 moich znajomych uzna, że przechodzę na islam. (ave facebook!)




....Za wyglądam. Za smak. Za Japonię.

Nim spojrzycie niżej, posłuchajcie:
 
A oto przedstawiam Wam głównych bohaterów całego zamieszania:
cała rodzinka w wersji oryginalnej, ale człowiek przecież kocha eksperymenty! :))
I hello kitty też ! :))
 Ok, jak zrobić takie cuda? Maylet robiła raz  w życiu, ugotowała ryż, wzięła folię spożywczą, gdzie ryż wsypała i uformowała jakieś kształty. Ozdobiła warzywami i spożyła. Dobre, łatwe, wegetariańskie i efektowne. :-) Polecam! * obrazki z google grafika. Mam problem z postem. :(

09:22

zostawił mnie.

zostawił mnie.
był ze mną odkąd tylko pamiętam, a teraz jestem sama. pierdolone choroby!


kocham cię maluchu, zawsze tak będzie. 

08:22

Uczyć się języków śpiewająco... ;)

Uczyć się języków śpiewająco... ;)
Lubicie śpiewać? Ja nie robię tego często - unikam zadań, do których potrzeba talentu, jakim nie zostałam obdarzona. Jednakże, dziś jest wyjątkowy dzień, a ja czuję swego rodzaju szczęście, przez co mój głos sam wydobywa się z krtani. A gdyby tak połączyć śpiew z nauką?

To możliwe! Taką opcje oferuję nam pewien serwis - klik. 



Jak widzicie (mam nadzieję!) do wyboru mamy wszystkie gatunki muzyki, więc każdy znajdzie coś dla siebie. ;) (mnie uwiodła piosenka dla dzieci 'what do you do?' ! ;P)

Warto dodać, że na stronie mamy także inne języki niż angielski, ale zabawa zawsze jest taka sama - uzupełniamy luki podczas słuchania naszego ulubionego utworu. (i śpiewamy, a co!)

Maylet relaksuje się przy klasyce:

Co sądzicie o takim sposobie nauki ? ;)

08:13

Żelki dla wegetarian!

Żelki dla wegetarian!




Zajadam się nimi od wczoraj, bez opamiętania. Dostępne są w Lidlu, a wyglądają tak :

Powiedzcie, że świat idzie ku lepszemu! 


Ciężkie są ostatnie dni maja, przedwczoraj nachodziłam się jak nigdy dotąd, wczoraj przemarzłam, a dziś spieprzyłam matmę. Szykujcie się na sprawozdanie miesiąca. 

10:28

Co Maylet robi poza samorealizacją? Czyli czas na włosy!

Co Maylet robi poza samorealizacją? Czyli czas na włosy!

Mówię zupełnie poważnie! Jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało - włosy są dla mnie ważne. Wydaje mi się, że było tak od zawsze, nigdy nie pozwalałam mamie ich ściąć, krzyczałam, kiedy szarpała mnie przy czesaniu i nie mogłam doczekać się wymarzonej długości... Jednakże byłam dzieckiem i nie miałam żadnego pojęcia o pielęgnacji, jak się okazało, fal, dopóki nie trafiłam na magiczne forum... :)

Na tę chwilę prezentują się mniej więcej tak - czasami skręt jest mocniejszy, albo nie ma go wcale.
Nie używam stylizatorów, muszę do tego dorosnąć. 

Chciałam dodać zdjęcie z tyłu, jednak porządek w moim pokoju zbyt odwraca uwagę... ;)

I kto by pomyślał, że jeszcze niedawno wyglądały tak...: 

rozczesane i suche. :( 

Powiedzcie, że widzicie zmianę! Jeszcze długa droga przede mną i sporo nauki, żebym osiągnęła zadowalający efekt, ale... Lubię to! Nie wyobrażacie sobie, jaką frajdę sprawia mi mieszanie różnorodnych składników i analizowanie każdego produktu. Co sądzicie o tym, by raz na jakiś czas pojawiały się tu 'włosowe' wpisy? 

Kochani, mamy weekend! Jakie macie plany? Na mnie czekają języki i kurs, a oprócz tego - przygotowania na kolejny tydzień w rózowym psychiatryku... :)

08:24

Zażegnać kryzys z... dobrą książką!

Zażegnać kryzys z... dobrą książką!
Skradał się po cichutku, nieco nieśmiały, stłumiony przez codzienne obowiązki, by w końcu zaatakować...
Myślę, że w jakimś stopniu osiągnął to, co zamierzał, ale to nie koniec walki. Kryzysie, odejdź!
Ostatnimi czasy stałam się nadwrażliwa i niepewna, a wszelkie działania wydają się pozbawione sensu. Mam ochotę na coś, czego nigdy nie robiłam, może być dziwne, niebezpieczne, nienormalne, dziecinne, ale... Męczą mnie codzienne realia, a poniższy, dzisiejszy dialog jedynie to spotęgował.
D: jest ktoś, kto cię źle traktuje? 
M: nie?
D: to dobrze, zabiłbym gnoja.
Niby nic, a rozbija. 

Koniec marudzenia, maylet, przejdźmy do sedna.
Jednym z założeń mojej pseudosamorelizacij był powrót do czytania.  Po męczarni z ''Potopem'', mimo nie dobrnięcia do końca, obiecałam sobie coś lekkiego. Obiecanki cacanki!

Nie czytam jej pierwszy raz, ani z pewnością nie ostatni.  ''My z poprawcza'' Orfeusza Nowakowskiego nie jest książką epicką, pełną wyszukanych słów i idealnie posklejanych zdań,
(widziałam kilka błędów stylistycznych -)  przeciwnie - zawiera wulgaryzmy,
przed czym zostajemy ostrzeżeni na samym początku, jednakże idealnie oddaje realia
świata, prawdziwego świata. Tego, o którym nikt nie chce mówić, a którego
ja zawsze chciałam być częścią. (tą dobrą psycholożką ;P)
Gwałty, kradzieże, rozboje, bójki, narkotyki - wszystko to oczyma nastolatka, 
dzięki czemu idealnie potrafię wczuć się w jego uczucia.
Najsmutniejsze jest to, jak szybko można zostać skreślonym, a w gruncie rzeczy
nikt nie jest tak do końca zły. 
Nie wspomnę już, jak płakałam razem z nim po śmierci I.
Polecam, zdecydowanie, jeśli ktoś nie boi się kontrowersyjnych tematów.


 Lubicie czytać? Udało się Wam trafić na coś interesującego? ;)

05:13

Maylet, a jak u Ciebie z językami?

Maylet, a jak u Ciebie z językami?
Powyższe pytanie zadała mi dyrektorka pewnego wrześniowego dnia.
-Nie lubię niemieckiego. - odparłam.
I to był błąd!
-Bo widzisz, zawsze możesz mieć taki papier, który zwolni Cię z obowiązku nauki jednego języka.

Dawno nie poczułam się tak upokorzona. Wbrew temu, co sądzi ta kobieta, wiem na jakiej zasadzie działają takie skrawki - branża mamy. Och, to takie proste! Kilka testów, rozmów, by panie z poradni mogły napisać upragnione, magiczne słowa, np. ''Dziecko nie jest w stanie nauczyć się matematyki/ortografii.'' ''Należy zmniejszyć zakres wymagań w stosunku do dziecka.''  ''Dziecko jest upośledzone w stopniu lekkim.''  - Wyrok wydany na całe życie.
Minęło już tyle miesięcy, a ja, w chwilach zwątpienia, znów słyszę jej słowa. Zastanawia mnie jedno, na jakiej podstawie? Moje świadectwo było bez skazy, a poprzednia szkoła nigdy nie skrzywdziłaby mnie takim podejściem, jestem pewna. Dobra, koniec użalania. To jak to właściwie jest?

Uwielbiam! Naprawdę! Mój mózg chyba też, gdyż nie pochłania niczego w takim tempie, co słówek. Pamiętam, jak w gimnazjum nauczyłam się czasowników nieregularnych w ciągu godziny,
w porządku, może to nie jest wielki wyczyn, ale, jak już wspomniałam, mierzę to swoją miarą. ;)
No to zaczynamy.

1. ANGIELSKI.


Niezaprzeczalnie, w dzisiejszych czasach jest drugim językiem ojczystym.
Znają go prawie wszyscy, a, jeżeli nie - bez wątpienia przekonują się,
jak wiele tracą! Oglądanie filmów w oryginalne? Czytanie książek
w języku autora, czy chociażby zwykła rozmowa,
albo szansa na pracę. Jestem pewna, że do konieczności znania angielskiego
nie muszę nikogo przekonywać, dla mnie jest na miejscu pierwszym, bo,
mimo tak wielu lat nauki, jest na zdecydowanie za niskim poziomie
i ten fakt bardzo mi przeszkadza... ;) 
Uznajmy, że to kwestia czasu i nadrobię stracone lata, sama,
bo o poziomie w mojej szkole nie będę się wypowiadać. 
Paradoks, pani dyrektor? 

2. HISZPAŃSKI


'' Y soy Rebelde...'' 
Tak, flagę Meksyku dałam z premedytacją, bo to dzięki niemu,
a właściwie serialom Televisy, uświadomiłam sobie, jak pięknym językiem mówią 
ludzie z Ameryki Łacińskiej. Podoba mi się jego miękkość, śpiewność i delikatność.
To zdecydowanie najpiękniejszy język, jakiegokolwiek się uczyłam.
Niestety, wciąż jestem początkująca, choć obiecuję, że to się zmieni. :) 
3. NIEMIECKI

Gdyby szatan umiał mówić... ;)
Irytuje mnie akcent, szorstkość, długie słowa, gramatyka... Wszystko!
Uczę się, bo muszę. Mam dobrą nauczycielkę - chamską, ale ambitną.
Od drugiego semestru, moja grupa ma go na podstawie,
co nie zmienia faktu, że wkuwamy po 500 słówek tygodniowo,
w związku z czym marnuję na niego czas, który najchętniej poświęciłabym na hiszpański.
A teraz coś, co mnie bawi - jestem genialna i nie muszę, w przeciwieństwie do innych
(piąteczka ze specjalną dedykacją dla pni dyrektor!),
 jutro go zaliczać! :) Cóż, nie ukrywajmy, często pokrywa się z lepszą pracą,
a moja ambicja nie pozwoliłaby udawać, że nie istnieje,
bo w gruncie rzeczy nie sprawia problemów.
Będę z nim walczyć, obiecuję. 

Wszystkich języków, poza niemieckim, uczę się sama. W przyszłości chciałabym jeszcze kilka dodać. ;)
A wy? Lubicie języki? ;)

07:42

Kobato, jakie jest twoje marzenie?

Kobato, jakie jest twoje marzenie?


''Co powinnam zrobić, najprostsza rzecz w życiu znów jest najtrudniejsza.
Pragnę śmiać się, gdy jestem szczęśliwa. Śpiewać, kiedy jestem zadowolona.
Ktoś powiedział, że pewnego dnia spełnią się moje marzenia. Ale kiedy właściwie to nastąpi?
Nie mogę dłużej czekać! Odliczam czas - jeden, dwa, trzy. Rozchylam ramiona i zbieram w sobie całe światło.Gdzie to jest? Powiedz mi, dokąd mam iść. (...) Nawet jeśli ktoś zrani moje uczucia, nawet, jeśli upadnę, nigdy nie przestanę wierzyć... wierzyć w lepsze jutro.'' 

Zabawne, że w czymś, powszechnie uważanym za dziecinne i nic nie wnoszące, ja odnalazłam kawałek siebie, jeśli wiecie, co mam na myśli. Och, z pewnością trafiłam na wartościowe anime i uznałam, że warto się nim podzielić, choć do tej pory obejrzałam zaledwie jeden odcinek. 

 Zacytowana przeze mnie entrada, idealnie obrazuje moje uczucia. Tak, znów stałam się tą małą, zagubioną dziewczynką. Ale dziś nie o tym! Po uroczej (i mądrej) piosence, pojawia się... niebieski piesek i dziewczyna. Nie wierzcie pozorom, ten zwierzak nie należy do tych słodkich i kochanych, zdecydowanie! Zresztą, poniższy dialog mówi sam za siebie, spójrzcie.


piesek: od teraz twoje marzenia będą zależeć od tego, czy dasz radę.
 Kobato! Jakie jest Twoje marzenie?
K: Chcę udać się do pewnego meijsca.
piesek: co masz zrobić, aby osiągnąć swój cel?

I tu automatycznie nasuwa się refleksja, co ja robię, by spełnić swoje marzenia?


Ioyorgi jest strasznie wymagającym i surowym nauczycielem... :) 
A jednak kocha Hobato. 
Potrzebuję takiego! 

Nie sądziłam, że powyższe pytanie zada mi taką trudność. Myślę, że teraz najbardziej zależy mi, aby dostać się do dobrej uczelni. Nie wiem tylko, czy to moje prawdziwe marzenie, czy tylko niespełnione ambicje. Chciałabym umieć kilka języków i zwiedzać! Utworzyć własną fabrykę kosmetyków, ratować zwierzęta, a przede wszystkim być szczęśliwa.
A wy? O czym marzycie? :)


Do końca maja muszę zdeklarować się, co do rozszerzeń. Boję się, że cokolwiek nie zrobię, będzie źle. Nie wyobrażam sobie siedzenia nad historią,  tym bardziej w towarzystwie tej nauczycielki, jednakże biologia trochę mnie przeraża, a bez chemii jest właściwie samotna, a z nią zdecydowanie nie dam sobie rady. Pomocy?
Copyright © 2016 blogusuniety , Blogger