Mój tajemniczy zeszyt nieśmiało wygląda spośród stosu innych. Właśnie minęła północ, nie pamiętam, kiedy poszłam spać przed jej wybiciem. Noc jest piękna, ale dzisiaj to bez znaczenia. Obudzę się i nadal będzie 30 grudnia, czas, by podsumować rok.
Imię: Maylet
Pierwsza kartka w zeszycie: Akcja Samorelizacja - czyli chodzę do najgorszego liceum na świecie, ale to nie powstrzyma mnie przed zdobyciem szczytu. Start: 1.01.2012
Tak, rok temu wszystko się zaczęło. Teoretycznie, zaczęłam żyć świadomie. Nie mam pojęcia, jak w jednej notce ująć te wszystkie dni. Mam wrażenie, że ten czas składał się z dwóch etapów - w trumnie i poza nią.
1. Odkryłam, że samodzielna nauka języków istnieje!
- mój angielski nigdy nie był na takim poziomie, jak teraz. Mimo tego, że wiem, iż mogłam zrobić o wiele więcej, cieszę się - licząc na nauczycielkę z mojej szkoły i poziom, jaki reprezentuje (nadal przerabiamy książę z pierwszej klasy :) ) - moja rozszerzona matura byłaby nierealnym marzeniem. Nieco statystyki:
- dzięki etutorowi nauczyłam się 4501 słówek,
wykonując przy tym 40824 powtórki.
- skończyłam książkę przygotowującą do egzaminu gimnazjalnego (;x)
- przeczytałam 8 ambitnych bajeczek :)
- przeprowadziłam mnóstwo długich rozmów z najfajniejszymi obcokrajowcami na świecie! :)
2. Zdobyłam mój pierwszy certyfikaaat! :))
3. Założyłam bloga!
4.Nauczyłam się analizy składów kosmetyków.
5. Dostałam się na konkurs z polskiego! :)
6. Rozpoczęłam zabawę w postcrossing <3
8. Prawie przestałam czytać - przebrnęłam zaledwie przez 20 książek.
9. Porzuciłam fotografię.
10. Straciłam mojego P...
11. W domu pojawił się K. [klik]
12. Upadłam na dno i... się od niego odbiłam.
Wiedząc o istnieniu samorealizacji powinnam osiągnąć więcej, prawda? ;) To był dziwny rok - czas, w którym gimnazjalne przyjaźnie zaczęły bladnąć, a licealne miały nigdy się nie nawiązać; chwile, kiedy płakałam każdej niedzieli, bo nie chciałam tam wracać - wracałam. Kilka godzin tam, 30 minut drogi i dom, gdzie mogłam krzyczeć, znów płakać i zastanawiać się, dlaczego istnieją tak podłe nauczycielki - zobojętniałam. Różowa szkoła stała się tłem, a samorealizacja ucieczką. Czasem tylko przypominałam sobie, jak pani L. chciała udowodnić mi, że do niczego się nie nadaję i powinnam mnie obniżone wymagania, a pani S. upokorzyła mnie przy całej klasie, na samym początku, mówiąc, że nie potrafię czytać, chociaż nigdy w życiu tego nie słyszała. Wytrzymałam do wystawiania ocen, potem zmarł mój pies. Leki miały dać mu kilka lat życia - dostał kilka tygodni. Nigdy nie zapomnę dnia, w którym mnie opuszczał, deszczu, jaki padał i tego, że to on pocieszał mnie ostatkami sił. Nie wiem, co stałoby się ze mną, gdyby nie wakacje. Poznałam setkę ludzi, którzy mnie nie oceniali, spędziłam godziny na rozmowach z obcokrajowcami, usłyszałam milion wyznań i zawarłam znajomości, które trwają do dziś. Poza tym, podszkoliłam swój angielski, który też dostał kilka komplementów. :) Wróciłam do czytania, fotografowałam... Żyłam? Bez toksycznej szkoły. W końcu zdałam sobie sprawę, że jestem warta więcej niż słowa nic nieznaczących osób i wiecie... dopiero wtedy zaczęła się moja szeroko rozumiana samorealizacja. :) Bałam się powrotu do różowego psychiatryka, ale... Nie wiedziałam, że jestem tak silna, och, nie wyobrażacie sobie, jak bardzo! Tak, jest inaczej... Mam 5 i 4 z przedmiotu mojej ''ulubionej'' nauczycielki, nie obchodzi mnie zdanie innych i... Nagle przestałam być sama. Czasem nawet czuję się, jak przy mojej A. i wtedy mam głupawkę, ale wciąż muszę pamiętać, żeby się nie wyłączać - w końcu robiłam tak całe pół roku. Niedawno poznałam H. i choć nasza znajomość zakończyła się ostatniej nocy, a ja zaczęłam go nienawidzić... Nie żałuję. Udowodniłam sobie, że mogę spać po 4h, wysypiać się i w miarę normalnie funkcjonować, a On... Rozbudził we mnie wszelkie stłumione uczucia, nawet tę nienawiść. :) Już nie jestem obojętna, a prawie pewna, że gdyby nie On nie zdobyłabym się na taką szczerość. Nie był to najłatwiejszy rok, a jego pierwsza część prawie mnie zniszczyła, jednakże... Teraz wszystko będzie dobrze, bo ja to kontroluje, a nie inni.
Całkowity ekshibicjonizm. Tak, czuję się oczyszczona i w tym momencie chcę o wszystkim zapomnieć tudzież przebaczyć. Jest dobrze, całkiem dobrze. Kochany P. nigdy Cię nie zapomnę.
12. Upadłam na dno i... się od niego odbiłam.
Wiedząc o istnieniu samorealizacji powinnam osiągnąć więcej, prawda? ;) To był dziwny rok - czas, w którym gimnazjalne przyjaźnie zaczęły bladnąć, a licealne miały nigdy się nie nawiązać; chwile, kiedy płakałam każdej niedzieli, bo nie chciałam tam wracać - wracałam. Kilka godzin tam, 30 minut drogi i dom, gdzie mogłam krzyczeć, znów płakać i zastanawiać się, dlaczego istnieją tak podłe nauczycielki - zobojętniałam. Różowa szkoła stała się tłem, a samorealizacja ucieczką. Czasem tylko przypominałam sobie, jak pani L. chciała udowodnić mi, że do niczego się nie nadaję i powinnam mnie obniżone wymagania, a pani S. upokorzyła mnie przy całej klasie, na samym początku, mówiąc, że nie potrafię czytać, chociaż nigdy w życiu tego nie słyszała. Wytrzymałam do wystawiania ocen, potem zmarł mój pies. Leki miały dać mu kilka lat życia - dostał kilka tygodni. Nigdy nie zapomnę dnia, w którym mnie opuszczał, deszczu, jaki padał i tego, że to on pocieszał mnie ostatkami sił. Nie wiem, co stałoby się ze mną, gdyby nie wakacje. Poznałam setkę ludzi, którzy mnie nie oceniali, spędziłam godziny na rozmowach z obcokrajowcami, usłyszałam milion wyznań i zawarłam znajomości, które trwają do dziś. Poza tym, podszkoliłam swój angielski, który też dostał kilka komplementów. :) Wróciłam do czytania, fotografowałam... Żyłam? Bez toksycznej szkoły. W końcu zdałam sobie sprawę, że jestem warta więcej niż słowa nic nieznaczących osób i wiecie... dopiero wtedy zaczęła się moja szeroko rozumiana samorealizacja. :) Bałam się powrotu do różowego psychiatryka, ale... Nie wiedziałam, że jestem tak silna, och, nie wyobrażacie sobie, jak bardzo! Tak, jest inaczej... Mam 5 i 4 z przedmiotu mojej ''ulubionej'' nauczycielki, nie obchodzi mnie zdanie innych i... Nagle przestałam być sama. Czasem nawet czuję się, jak przy mojej A. i wtedy mam głupawkę, ale wciąż muszę pamiętać, żeby się nie wyłączać - w końcu robiłam tak całe pół roku. Niedawno poznałam H. i choć nasza znajomość zakończyła się ostatniej nocy, a ja zaczęłam go nienawidzić... Nie żałuję. Udowodniłam sobie, że mogę spać po 4h, wysypiać się i w miarę normalnie funkcjonować, a On... Rozbudził we mnie wszelkie stłumione uczucia, nawet tę nienawiść. :) Już nie jestem obojętna, a prawie pewna, że gdyby nie On nie zdobyłabym się na taką szczerość. Nie był to najłatwiejszy rok, a jego pierwsza część prawie mnie zniszczyła, jednakże... Teraz wszystko będzie dobrze, bo ja to kontroluje, a nie inni.
Całkowity ekshibicjonizm. Tak, czuję się oczyszczona i w tym momencie chcę o wszystkim zapomnieć tudzież przebaczyć. Jest dobrze, całkiem dobrze. Kochany P. nigdy Cię nie zapomnę.