16:37

ekhibicjonistyczne podsumowanie roku.

ekhibicjonistyczne podsumowanie roku.
Mój tajemniczy zeszyt nieśmiało wygląda spośród stosu innych. Właśnie minęła północ, nie pamiętam, kiedy poszłam spać przed jej wybiciem. Noc jest piękna, ale dzisiaj to bez znaczenia. Obudzę się i nadal będzie 30 grudnia, czas, by podsumować rok. 



     Imię: Maylet
Pierwsza kartka w zeszycie: Akcja Samorelizacja - czyli chodzę do najgorszego liceum na świecie, ale to nie powstrzyma mnie przed zdobyciem szczytu. Start: 1.01.2012

Tak, rok temu wszystko się zaczęło. Teoretycznie, zaczęłam żyć świadomie. Nie mam pojęcia, jak w jednej notce ująć te wszystkie dni. Mam wrażenie, że ten czas składał się z dwóch etapów - w trumnie i poza nią.

1. Odkryłam, że samodzielna nauka języków istnieje!  

  1. mój angielski nigdy nie był na takim poziomie, jak teraz. Mimo tego, że wiem, iż mogłam zrobić o wiele więcej, cieszę się - licząc na nauczycielkę z mojej szkoły i poziom, jaki reprezentuje (nadal przerabiamy książę z pierwszej klasy :) ) - moja rozszerzona matura byłaby nierealnym marzeniem. Nieco statystyki: 
  • dzięki etutorowi nauczyłam się 4501 słówek, 
wykonując przy tym 40824 powtórki.
  • skończyłam książkę przygotowującą do egzaminu gimnazjalnego (;x) 
  • przeczytałam 8 ambitnych bajeczek :) 
  • przeprowadziłam mnóstwo długich rozmów z najfajniejszymi obcokrajowcami na świecie! :)
2. Znalazłam język, który kocham i... porzuciłam go.


2. Zdobyłam mój pierwszy certyfikaaat! :))
3. Założyłam bloga!
4.Nauczyłam się analizy składów kosmetyków.
5. Dostałam się na konkurs z polskiego! :)
6. Rozpoczęłam zabawę w postcrossing <3 
8. Prawie przestałam czytać - przebrnęłam zaledwie przez 20 książek.
9. Porzuciłam fotografię.
10. Straciłam mojego P... 
11. W domu pojawił się K. [klik]
12. Upadłam na dno i... się od niego odbiłam.

Wiedząc o istnieniu samorealizacji powinnam osiągnąć więcej, prawda?  ;) To był dziwny rok - czas, w którym gimnazjalne przyjaźnie zaczęły bladnąć, a licealne miały nigdy się nie nawiązać; chwile, kiedy płakałam każdej niedzieli, bo nie chciałam tam wracać - wracałam. Kilka godzin tam, 30 minut drogi i dom, gdzie mogłam krzyczeć, znów płakać i zastanawiać się, dlaczego istnieją tak podłe nauczycielki - zobojętniałam. Różowa szkoła stała się tłem, a samorealizacja ucieczką. Czasem tylko przypominałam sobie, jak pani L. chciała udowodnić mi, że do niczego się nie nadaję i powinnam mnie obniżone wymagania, a pani S. upokorzyła mnie przy całej klasie, na samym początku, mówiąc, że nie potrafię czytać, chociaż nigdy w życiu tego nie słyszała. Wytrzymałam do wystawiania ocen, potem zmarł mój pies. Leki miały dać mu kilka lat życia - dostał kilka tygodni. Nigdy nie zapomnę dnia, w którym mnie opuszczał, deszczu, jaki padał i tego, że to on pocieszał mnie ostatkami sił. Nie wiem, co stałoby się ze mną, gdyby nie wakacje. Poznałam setkę ludzi, którzy mnie nie oceniali, spędziłam godziny na rozmowach z obcokrajowcami, usłyszałam milion wyznań i zawarłam znajomości, które trwają do dziś. Poza tym, podszkoliłam swój angielski, który też dostał kilka komplementów. :) Wróciłam do czytania, fotografowałam... Żyłam? Bez toksycznej szkoły. W końcu zdałam sobie sprawę, że jestem warta więcej niż słowa nic nieznaczących osób i wiecie... dopiero wtedy zaczęła się moja szeroko rozumiana samorealizacja. :) Bałam się powrotu do różowego psychiatryka, ale... Nie wiedziałam, że jestem tak silna, och, nie wyobrażacie sobie, jak bardzo! Tak, jest inaczej... Mam 5 i 4 z przedmiotu mojej ''ulubionej'' nauczycielki, nie obchodzi mnie zdanie innych i... Nagle przestałam być sama. Czasem nawet czuję się, jak przy mojej A. i wtedy mam głupawkę, ale wciąż muszę pamiętać, żeby się nie wyłączać - w końcu robiłam tak całe pół roku. Niedawno poznałam H. i choć nasza znajomość zakończyła się ostatniej nocy, a ja zaczęłam go nienawidzić... Nie żałuję. Udowodniłam sobie, że mogę spać po 4h, wysypiać się i w miarę normalnie funkcjonować, a On... Rozbudził we mnie wszelkie stłumione uczucia, nawet tę nienawiść. :) Już nie jestem obojętna, a prawie pewna, że gdyby nie On nie zdobyłabym się na taką szczerość. Nie był to najłatwiejszy rok, a jego pierwsza część prawie mnie zniszczyła, jednakże... Teraz wszystko będzie dobrze, bo ja to kontroluje, a nie inni.
Całkowity ekshibicjonizm. Tak, czuję się oczyszczona i w tym momencie chcę o wszystkim zapomnieć tudzież przebaczyć. Jest dobrze, całkiem dobrze. Kochany P. nigdy Cię nie zapomnę.
Copyright © 2016 blogusuniety , Blogger